Prace w moim wianku świątecznym poszły trochę do przodu, ale niestety nie udało mi się go jeszcze skończyć. Zbyt wiele zajęć. Pomiędzy pracą zawodową miałam wiele obowiązków domowych i rodzinnych.
W sobotę wraz z mężem robiliśmy zakupy do naszej łazienki, którą czeka totalna metamorfoza, odnowa, odbudowa. Ale jest dobrze, część materiałów już kupione, teraz będzie z górki. Poza tym weekend upłynął w gronie rodziny na imprezach typu: urodziny, imieniny. Nie powiem było bardzo miło, przyjemnie i smacznie, ale czasu na robótki zostało nie wiele.
Udało mi się jednak zrobić coś zupełnie nowego.
Podglądałam inne blogi i zauroczona oraz ciekawa jak też powstaje bombka a'la karczoch, sama zabrałam się za takie cudo. Zabawa przy tym jest przednia, efekty widać od samego początku. Polecam wszystkim, kto jeszcze nie miał okazji robić bombeczki.
A oto i ona, moja bombka numer 1:
Nie ma jej już u mnie. Była dodatkiem do prezentu urodzinowego mojej kochanej babci.
Bardzo się podobała więc radość jest i u mnie w serduchu.
No i będą kolejne. Zakupy już zrobione, jeszcze tylko czas muszę wygospodarować.
Wczoraj wpadałam na pomysł zrobienia choineczki-zawieszki. Jako, że choinka ta była również moją pierwszą i wykonywana w celu zbadania co i jak, jest niewielkich rozmiarów. Wyszła przekomicznie, taka krzywa i i biedniutka. Szyłam ją w ręku z bardzo twardego lnu, źle poprzycinałam tu i ówdzie i jest jaka jest. Miałam jej nie pokazywać bo trochę wstyd, ale co tam:
Kolejne mam nadzieję będą ładniejsze, już wiem co i jak.
Zapraszam do oceniania, a ja zmykam do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz